My dojechaliśmy do miasteczka Sainte-Croix-de-Verdon, od północno- zachodniej strony jeziora. Samo jezior jest dość młode bo utworzone początkiem lat 70 ubiegłego stulecia. Jego kolor jest po prostu cudowny, a przezroczystość lepsza, niż w tak zachwalanym morzu na Lazurowym:)
widok z mostu, pięknie przezroczysta woda |
w oddali tama |
Kolega nawet dostrzegł, że wlot do jaskini przypomina serce |
U podnóża miasteczka, znaleźliśmy małą przystań ( w sezonie pewnie wszystko tętni tu życiem), to tu wypożyczyliśmy małą łódeczkę, koszty były różne, zależne również od pory dnia, my za 1,5h zapłaciliśmy 52€, dzielone na 7 osób, więc nie tak drogo.
Na środku jeziora można było popływać, jedyny minus, że wejście na łódkę wymagało sporo wygibasów. Nie było żadnej drabinki. Jednemu koledze nie udało się wejść i trzymając się burty musieliśmy go doholować do brzegu;)
Jak na październik woda była przecudowna, cieplutka i turkusowa:) Mimo takich warunków, nie było za wielu ludzi. Wyobrażam sobie co się tu dzieje w środku sezonu.
Charakterystyczne skupisko domków- miasteczko Sainte Croix de Verdon, wg. Wikipedii mieszka tam niecała setka ludzi:) |
Miasteczko widziane z góry- jeszcze z drogi |
plaża niestety kamienista, ale nie wymagajmy więcej od tak już pięknego miejsca:) |
Droga do samego jeziora również była ciekawa mijaliśmy, ogromne pola z winoroślami, lawendami, słonecznikami i innymi mi nie znanymi roślinnościami.
uschnięte słonecznik:) |
lawenda- musi tu pięknie wyglądać w czasie kwitnienia |
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń